Arunaczala szczytNasi Kochani Omśrodkowcy!

Pławimy się w słońcu i 30 stopniach i współczujemy Wam ziąbu, który podobno zagościł w Polsce na dłużej. Chcieliśmy wcześniej do Was napisać, ale jednego dnia nie było prądu, drugiego nie było połączenia, trzeciego ... just Indie. Dzisiaj się udało.

Pierwsze kilka dni spędziliśmy w Tiruwannamalai. Zapewne część z Was wie, że znajduje się tam aśram Ramany Maharisziego i słynna góra ognia Arunaczala. Korzystając z niesamowitej energii miejsca chodziliśmy codziennie do dwóch jaskiń posiedzieć. W miejscach tych medytowali jogini już od zamierzchłych czasów, a Mahariszi w jednej z nich spędził 17 lat, a w drugiej 7 lat. Mahariszi odszedł w 1950 roku, a nadal przyjeżdżają ludzie z całego świata, aby korzystać z tamtejszej aury. Panuje tu naprawdę przyjazna atmosfera, nie tylko miedzy ludźmi. Udało nam się wdrapać na szczyt Arunaczali. Był to duży wyczyn ze względu na upał oraz zmianę czasu i klimatu. Cóż to dla joginów!

jaskiniaTeraz jesteśmy już w Punie. Oprócz zajęć z nauczycielem mamy 3 godziny praktyki własnej i grupy medyczne. Czasu wolnego mamy mało. Iwona ma szczęście, bo chodzi na zajęcia do Geety 4 razy w tygodniu w tym dwie sesje kobiece. Daje ona mistrzowskie zajęcia. Jest przy tym bardzo wymagająca. Raz Iwona przyszła 2 minuty przed zajęciami, Geeta była już na sali i posłała jej znaczące spojrzenie. Wszyscy siedzieli w siadzie skrzyżnym, toteż i ona przykucneła z boku, po czym usłyszała: "Czy nie myślisz, ze powinnaś usiąść wyżej?". Wszystko widzi i jest bardzo energetyczna. Ciekawostką jest, że mamy przyjemność ćwiczyć kolo Faeqa Birii z Francji. Faeq nam powiedział, że teraz wszyscy jesteśmy uczniami.

Robimy dużo notatek, doświadczmy na własnych ciałach działanie pozycji i wszytko to Wam wkrótce przekażemy. Dziękujemy za wsparcie, również o Was często myślimy.

Podzielimy się wrażeniami po powrocie.

Serdecznie pozdrawiamy, namaste,

Iwona i Leszek

indie4

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

W Pondicherry